Zajmujemy się niedziałającą placówką klienta o obrotach około 60 mln/rok.
Jest tam spora rotacja pracowników.
Problemy z organizacją i jakością świadczonych usług.
Jedziemy tam.
Dokonujemy analizy na miejscu.
Rozmawiamy z ludźmi, obserwujemy organizację pracy.
Przeprowadzamy rozmowy z pracownikami i oczywiście rozmawiamy też z szefem placówki.
Dla nas wynik jest jasny: dopóki na czele placówki będzie stał obecny szef, nie ruszymy się z miejsca. A właściciel nadal będzie tydzień w tydzień przyjeżdżał do placówki, aby rozwiązywać problemy.
Siedzimy z powrotem w centrali z właścicielem. Dajemy mu informację zwrotną i proponujemy rozwiązania.
Słyszymy to, co wielokrotnie słyszeliśmy w podobnych przypadkach:
Władek jest z nami od samego początku. Nie wyobrażamy sobie firmy bez niego.
Tak, ale z nim chyba też się nie uda, albo...?
Hmmm.
Proszę spojrzeć. Władek to świetny facet. Jest pracowity, lojalny, żyje dla firmy. Jest świetny w pracy z klientami.
Tak, ma trochę za duże ambicje i jest, delikatnie mówiąc, lekko roztargniony i niestabilny emocjonalnie. Co najważniejsze, nie jest zbyt dobry w kwestii dbania o własnych ludzi, zarządzania nimi, rozwijania i motywowania. Prezentuje się raczej jako indywidualista.
Dajcie Władkowi ofertę na kierownika ds. sprzedaży usług i będzie super. Tylko, czy jego ego wytrzyma taką "zmianę".
Szefem placówki musi być ktoś, kto wie, jak postępować z ludźmi. Nie tylko lojalny, ale i profesjonalny. Posiadający predyspozycje do pełnienia funkcji kierownika.
Rozumiesz?