A większość executive interim menedżerów nie zachowuje się jak rzeźnicy 😉.
Szacunek dla wszystkich wspaniałych rzeźników i urzędników.👍❤
I dla tymczasowych menedżerów.💪
Jednym z błędnych przekonań na temat postrzegania interim managementu to wizerunek bezwzględnego menedżera.
"Rzeźnik", który TNIE koszty siekierą do mięsa.
A to, co zostanie, TNIE nożem na plasterki.
To WSZYSTKO, dopóki cash flow z działalności operacyjnej nie zacznie wychodzić "powyżej zera".
Zasada "po mnie choćby potop" NIE DZIAŁA.
Poza bardzo rzadkimi wyjątkami.
Faktem jest jednak, że do dobrobytu nie dochodzi się poprzez drastyczne oszczędności.
Im mniejsza firma, tym bardziej rygorystycznie stosuje się tę zasadę.
Czy wiesz, że podobno na sto firm, które przechodzą przez "rzeźnicze" zarządzanie kryzysowe, ponad połowa z nich nie przetrwa? Dokładnie 51% z nich.
Nie wiem, czy to żart, czy prawdziwa historia...
W pewnej firmie właściciel zatrudnił kryzysowego menedżera "rzeźnika". A on obcinał i obcinał (koszty, co innego), aż firma zbankrutowała.
Na koniec ktoś w skrócie podsumował:
Właściciel firmy chciał utrzymać koszty na jak najniższym poziomie. Teraz powinien być zadowolony. Jego koszty wynoszą ZERO.
Dokładnie tak to nie działa.
Dlatego dobry executive interim menedżer nie może być rzeźnikiem. Podobnie jak dobry rzeźnik nie może być urzędnikiem.
To logiczne.
Pozostaje sprawdzić, kto jest dobrym urzędnikiem...