Trudno sobie wyobrazić, że na łożu śmierci będzie wielu ludzi, którzy powiedzą coś takiego jak:
"Żałuję, że nie spędzałem więcej czasu w pracy!".
Tak, zapewne znajdzie się kilku...
Moje przypuszczenia są takie, że większość będzie częściej myśleć o tym, że nie spędzała lepiej i więcej czasu z najbliższymi. Z dziećmi. Z żoną (mężem). Że nie byli bardziej życzliwi i bardziej pomocni dla innych, itp.
Raz w roku staram się zabrać moje dzieci na "weekend dla tatusiów z dziećmi ". Wczoraj wróciłem z tego weekendu nie tylko z poczuciem fizycznego zmęczenia, ale w ramach samooceny trudno mi było spojrzeć prawdzie w oczy:
1. jakieś 12 lat temu pewien właściciel firmy powiedział mi, żebym uważał na poświęcanie swojej pełnej uwagi rodzinie, bo on całą swoją uwagę wkładał w biznes, jego dzieci dorastały (nawet nie zauważył jak) a jego małżeństwo zakończyło się rozwodem (owszem, ma teraz firmę wartą ćwierć miliarda, ale nie wydaje się, żeby go to satysfakcjonowało).
Uświadomiłem sobie, że popełniam dokładnie ten błąd, przed którym mnie ostrzegał.
2. w biznesie chcę być "doskonałym" i najlepszym w tym, co robię.
W weekend uświadomiłem sobie, że nie mam aż takiego pragnienia "być idealnym i najlepszym tatą".
Pomyślałem sobie, że to dziwne.
Dlaczego chcę być topowym biznesem, ale przeciętnym lub mniej przeciętnym ojcem?
Zrozumiałem, że muszę dokonać zasadniczej zmiany.
I mam zamiar to zmienić.
Jak to widzisz Ty? Równowaga między pracą a życiem prywatnym?